Drukuj

Niskotemperaturowa plazma zyskuje coraz szersze komercyjne zastosowania w przemyśle m.in. do modyfikowania powierzchni materiałów. Pozwala na precyzyjne czyszczenie zabrudzonych elementów, aktywację plazmową powierzchni, wytrawianie podłoży krzemu oraz pokrywanie elementów związkami chemicznymi w celu  modyfikacji i zmiany ich właściwości fizykochemicznych. Wytwarzanie m.in. warstw hydrofobowych oraz hydrofilowych.

Zwrócono się do naszej pracowni z zamówieniem na wykonanie eksperymentu sprawdzającego możliwość wygenerowania plazmy, nie w komorze próżniowej, jak to robiono dotąd, ale w powietrzu pod normalnym ciśnieniem atmosferycznym. Zleceniodawca w komorach próżniowych na tworzywach sztucznych osadza warstwy materiałów, które zmieniają właściwości danego elementu, jednak rozwój firmy i zmiana skali produkcji wymusza budowę coraz większych komór, a co za tym idzie coraz większych kosztów produkcji zmniejszających opłacalność.

Oczywiście nie odkrywamy tu Ameryki, bo takie urządzenia istnieją, jednak są stosunkowo drogie. Naszym celem jest zbudowanie taniej, prostej w eksploatacji i nieskomplikowanej maszyny. Zatem pierwszym pytaniem, jakie sobie postawiliśmy było: "co nam jest potrzebne by wytworzyć plazmę pod ciśnieniem atmosferycznym ?" Odpowiedź: wysokie napięcie ! przede wszystkim. Jednak, wysokie napięcie jest niebezpieczne !, a nasze urządzenie ma służyć ludziom i nie narażać ich na utratę zdrowia lub życia. Zatem kolejne pytanie: "co zrobić z tym wysokim napięciem by nie stanowiło śmiertelnego zagrożenia ?", ano zrezygnować z napięcia stałego i zastosować napięcie zmienne a najlepiej bardzo szybkozmienne. Dlaczego ? Odpowiedzią jest efekt naskórkowy czyli zjawisko pełzania prądów w.cz. po powierzchni przewodnika nie wnikając do środka. Opisałem to przy budowie nagrzewnicy indukcyjnej w dziale magnetyzm i SSTC w dziale wysokie napięcie.

Jednak wysoka częstotliwość to nie tylko podniesienie bezpieczeństwa. Pomoże nam ona w wytwarzaniu plazmy !. Gdy mamy do czynienia z wysokim napięciem stałym, elektrony wyrywają się z katody i podążają w kierunku anody zderzając się po drodze z atomami gazu, jonizują je. Te dodatnie jony płyną do katody i pod ciśnieniem atmosferycznym nie jest łatwo gaz zjonizować, ze względu na dużą gęstość powietrza i niską emisyjność elektronów z katody. Jednak, gdy mamy do czynienia z prądem przemiennym i katoda jest raz z jednej a raz z drugiej strony, to  następuje generowanie ciepła w wyniku strat Joule’a (kolizje elektronów i cząsteczek obdarzonych ładunkiem pomiędzy sobą i z otaczającymi cząsteczkami neutralnymi z wydzieleniem ciepła), a w konsekwencji jonizacja zderzeniowa i powstanie plazmy niskotemperaturowej. Im wyższa częstotliwość tym zjawisko jonizacji nasila się.

Zatem zaczniemy od budowy zasilacza wysokiego napięcia wysokiej częstotliwości i tu chyba najlepiej sprawdzi się transformator Tesli w wersji elektronicznej. Na początek najprostsza wersja z jednym tranzystorem mocy MOSFET w roli przerywacza. Poniżej przedstawiam schemat pierwszej wersji generatora do zasilania transformatora.

Rys. 1 Schemat ideowy generatora do zasilania transformatora Tesli.

Nasz generator jest właściwie końcówką mocy z separowanym galwanicznie wejściem sygnału z dowolnego generatora. Część mocy zbudowana jest na bardzo szybkim tranzystorze mocy Mosfet CC1217 oraz driverze renomowanej firmy IXYS o symbolu XDD414. Driver ten ma czasy włączenia i wyłączenia na poziomie kilkudziesięciu nanosekund oraz prąd w impulsie 12A.

Rys. 2 Driver tranzystora MOSFET XDD414.

Przy tej kostce, wszystko to, co stosowane było od lat w cewkach tesli może się schować. Jako ciekawostkę dodam, że IXYS wyprodukował jeszcze szybsze i mocniejsze drivery, jednak na obecną chwilę żaden z nich nie jest w naszym kraju dostępny. Drugi kluczowy element mojego układu - tranzystor MOSFET CC1217 jest całkowitą zagadką :), nie znam jego parametrów, nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na jego temat. Pozyskałem go z generatora mocy dużej częstotliwości od urządzenia medycznego. Jak się później okaże tranzystor na pewno ma napięcie na złączu przynajmniej 1200V, co najmniej kilkanaście amperów prądu i dużą prędkość przełączania. Wrócimy jeszcze do tego.

Rys. 3 Moduł mocy do zasilacza w.cz.

Powyżej wykonana płytka PCB generatora, wszystkie przewody mocy doprowadzone będą za pomocą konektorów śrubowych, jest ich sporo bo do płytki musimy doprowadzić zasilanie, wyprowadzić wyjście no i podłączyć zewnętrzny kondensator stabilizacyjny. On również będzie nietypowy bo też pochodzi z wspomnianego wcześniej generatora medycznego. Charakteryzuje się ultraniską wartością ESR dzięki czemu powinien chłonąć i tłumić wszystkie powstające przepięcia w momentach komutacji. Wspierać go będzie również niskoimpedancyjny kondensator typu snubber umieszczony na płytce. Kolejnym zabezpieczeniem jest dioda BYT261PIV1000 umieszczona, podobnie jak tranzystor, w obudowie ISOTOP i przykręcona do radiatora. Na schemacie oznaczona jako D2 diak. W jednej obudowie znajdują się dwie szybkie, niezależne diody więc jedną zastosowałem do zabezpieczenia złącza tranzystora a drugą do gaszenia impulsów z cewki na wyjściu.

Rys. 4 Kondensator niskoimpedancyjny Nippon 1000uF 450V

Na płytce nie znalazł się generator sygnału w rytm którego pracować będzie całe urządzenie. Jako, że jest to układ eksperymentalny sygnał doprowadzony będzie z generatora funkcyjnego za pomocą umieszczonego na płytce złącza BNC, które odizolowane jest galwanicznie od obwodów mocy transoptorem szybkim ACPL722. Zasilanie pierwotnej strony logiki transoptora odizolowane jest przetwornicą DC/DC tak więc mamy pełne zabezpieczenie generatora w razie, gdyby wszystko wybuchło :).

Rys. 5 Układ chłodzenia generatora.

Elementy mocy przykręcone są do miedzianego, wentylowanego radiatora, który znakomicie odprowadza ciepło. Radiator pochodzi z urządzenia przemysłowego, chłodził duży procesor czasu rzeczywistego i ma naprawdę dobre parametry. Nawet przy pracy pod dużym obciążeniem radiator pozostaje zimny, choć to pewnie też zasługa bardzo dobrego sterowania i szybkiego tranzystora.

Rys. 6 Pozostałe elementy obwodu generatora.

W otoczeniu generatora znajdą się jeszcze: szybki podwójny bezpiecznik dla energoelektroniki serii Xpole, mostek prostowniczy VBO40-08 na radiatorze oraz amperomierz.

Rys. 7 Pierwszy test układu z obciążeniem rezystancyjnym.

Na początek jednak pierwsze złożenie podstawowych elementów na szybko i podłączenie wyjścia do dużej, 500W żaróweczki by sprawdzić czy wszystko działa. Układ zasilam z regulowanego autotransformatora, ale dodatkowo przed nim jest jeszcze separujący transformator bezpieczeństwa o przekładni 1:1. Zapewni ochronę przeciw porażeniową w trakcie prac eksperymentalnych ale także umożliwi mi dokonywanie bezpiecznych dla sprzętu pomiarów oscyloskopem. Mój oscyloskop nie posiada izolowanych wejść więc takie pomiary mogły by się zakończyć uszkodzeniem.

Rys. 8 Przebieg napięcia 300V na wyjściu z częstotliwością 100 kHz.

A to już jest przebieg napięcia na wyjściu układu zasilającego żarówkę o mocy 500W. Przebieg, można powiedzieć, jest idealny.

Rys. 8 Przebieg napięcia 300V na wyjściu z częstotliwością 500 kHz.

Maksymalną, potrzebną częstotliwością w moim układzie będzie 400 kHz bo na taką częstotliwość przygotowuję obwód rezonansowy wysokiego napięcia. Na powyższym oscylogramie widzimy przebieg na wyjściu o częstotliwości 500 kHz, jest całkiem nieźle więc pora zmierzyć się z obciążeniem indukcyjnym. Na początek nie będzie to, ze względów bezpieczeństwa, mój obwód wysokiego napięcia a znów znana już żarówa, jednak z prowizorycznym transformatorem na rdzeniu ferrytowym dużej mocy.

Rys. 9 Praca układu z obciążeniem indukcyjnym.

Wszystko wygląda całkiem nieźle, transformator przenosi moc, jednak w momencie wyłączenia powstaje silny impuls podwyższonego napięcia, który najprawdopodobniej był przyczyną pierwszego uszkodzenia tranzystora w tej próbie. Po podkręceniu napięcia zasilania do ok 250 V doszło do przebicia tranzystora, co objawiło się zadziałaniem ograniczenia prądowego na zasilaczu laboratoryjnym i zgaśnięciem żarówki.

Rys. 10 Oscylogram przebiegu napięcia względem masy układu, na złączu tranzystora.


Te ostre piki to są momenty wyłączenia tranzystora MOSFET, napięcie badam na złączu tranzystora względem masy układu. Pomimo zastosowania dobrej diody impulsy są dość silne, jednak to jedynie test na kilku zwojach drutu na uzwojeniu ferrytowym. Zobaczymy co będzie się działo w docelowym transformatorze wysokiego napięcia, tym bardziej, że postanowiłem wykonać w nim dodatkowe uzwojenie wyłapujące tego typu zakłócenia. Jednak już na etapie pomysłu popełniłem zasadniczy błąd.

Rys. 11 Uzwojenia pierwotne transformatora.

Wymyśliłem sobie, że mogę uzwojenia pierwotne umieścić wewnątrz uzwojenia wtórnego które nawinę na długiej zlewce laboratoryjnej, dzięki czemu będę mógł ją uszczelnić i chłodzić w prosty sposób cieczą zarówno uzwojenie pierwotne jak i wtórne.

Rys. 12 Elementy do przygotowania uzwojenia wysokiego napięcia.

Tak więc wyciąłem z grubego tekstolitu okrąg i wyprofilowałem tak, by dał się przykleić do zlewki, co widać na powyższym zdjęciu, wykonałem coś w rodzaju kołnierza mocującego dla niej. Na tej zlewce nawinę jedną warstwę uzwojenia wysokiego napięcia i położę kilka warstw lakieru bezbarwnego by dodatkowo ochronić je przed przebiciem. Uzwojenie pierwotne nawinąłem w taki sposób, że po nałożeniu szklanej zlewki z wtórnym praktycznie idealnie przylega do szkła co zapewnia bardzo niewielką szczelinę magnetyczną.

Rys. 13 Nawinięte uzwojenie wtórne wysokiego napięcia.

Jednak zaślepiony tym, że uda mi się wykonać bardzo ciekawą konstrukcję nie zastanowiłem się nad tym, w jaki sposób będą zamykać się linie pola magnetycznego na zewnątrz uzwojenia pierwotnego, a jest to przecież niezbędne by transformator działał poprawnie. Wrócimy do tego, na razie nie ubiegamy faktów bo już powstała cewka wysokiego napięcia.

Rys. 14 Pomiar indukcyjności cewki.

Po wykonaniu cewki od razu zmierzyłem jej indukcyjność by sprawdzić, czy pokrywa się z tą ze wstępnych obliczeń. Robiłem obliczenia bo nie mam zamiaru, tak jak Pan Tesla, zastosować toroidu, czyli kondensatora powietrznego, lecz zestaw wysokonapięciowych kondensatorów w.cz. wpiętych równolegle do tego uzwojenia. Dlatego znając wartość indukcyjności mojej cewki, która wynosi 2,93 mH, mogłem policzyć jaka wartość pojemności kondensatorów będzie mi potrzebna by uzyskać rezonans dla danej częstotliwości.

Rys. 15 Gotowa cewka wysokiego napięcia i zestaw kondensatorów 500pF/25kV.

Chcę zastosować zestaw trwałych kondensatorów by wyeliminować wpływ czynników zewnętrznych na pracę układu w rezonansie. Jeśli ktoś miał do czynienia z transformatorami tesli wie, że nawet zbliżenie dłoni do toroidu powodować może gaśnięcie drgań rezonansowych. Trwałe kondensatory powinny wyeliminować ten efekt.

Mając do dyspozycji wzór na częstotliwość w obwodzie równoległym LC możemy obliczyć jaka pojemność kondensatorów będzie nam potrzebna dla uzyskania rezonansu dla częstotliwości 400 kHz. Mi wyszło 54 pF, jednak nie miałem kondensatora o dostatecznie wysokim napięciu dla takiej pojemności więc postanowiłem zastosować 9 kondensatorów 500pF/20 kV każdy połączonych szeregowo. Da mi to 55,5pF/180kV.

Rys. 16 Obwód rezonansowy LC wysokiego napięcia.

Tak prezentuje się mój transformator, pod uzwojeniem wtórnym znajduje się jeszcze dwa uzwojenia pierwotne. Zestaw wysokonapięciowych kondensatorów jest trochę za wysoki, ale pamiętajmy, że to na razie jedynie prototyp. Pora zamknąć obwód LC i zacząć to wszystko zasilać.

Rys. 17 Pierwsze uruchomienie z obwodem wysokiego napięcia.

Po podłączeniu uzwojenia pierwotnego zacząłem za pomocą autotransformatora zwiększać napięcie zasilania i niestety, już przy minimalnym napięciu prąd bardzo gwałtownie wzrastał. Zacząłem też zmieniać częstotliwość za pomocą generatora funkcyjnego by spróbować wstroić się w rezonans obwodu wtórnego, jednak pomimo znalezienia takiego punktu efekt transferu mocy był znikomy. Ponad to w obwodzie pierwotnym występowały straszne przepięcia, które znów uszkodziły mi kolejny tranzystor.

Rys. 18 zespół połączonych diod zabezpieczających typu Transil.

Trzeba było coś z tymi przepięciami zrobić, nie uda się raczej wyeliminować przyczyny bo wyłączanie płynącego dużego prądu w obwodzie z cewką indukcyjną będzie zawsze indukować wysokie napięcie samoindukcji. Można by co prawda pokusić się o obwód rezonansowy w uzwojeniu pierwotnym i próbować wstroić się w momenty wartości zerowych prądu, jednak będzie do układ z podwójnym rezonansem, który nie będzie już prosty w wykonaniu dlatego na początek zakupiłem 22 szt transili jednokierunkowych 1-5 KE440 o mocy w impulsie 1,5 kW każdy. Połączyłem je szeregowo równolegle na "wyciosanej" płytce BCB i włączyłem w zaciski źródło - dren tranzystora.

Rys. 19 Przebieg napięcia na złączu tranzystora zabezpieczonego zespołem transili.

Po włączeniu w obwód zabezpieczenia, nawet pomimo płynącego bardzo dużego prądu w tym moim małosprawnym układzie, nie udało mi się w żaden sposób uszkodzić tranzystora. Im większe napięcie z autotrafa tym dużo większy płynął prąd i zwiększała się szerokość tego piku wysokiego napięcia, jednak już jego amplituda nie wzrastała powyżej 706V, jedynym objawem byłą zwiększająca się temperatura świetnie działających transili.

Rys. 20 Prowizorycznie nawinięte uzwojenie pierwotne.


Skoro pierwotne uzwojenie wewnątrz, to poroniony pomysł trzeba było na szybko sprawdzić czy to właśnie jest problem. Odwinąłem przewód z wewnątrz i nawinąłem na prowizorycznej izolacji z folii  na zewnątrz i włączyłem zasilanie. Zmiana była znacząca. Już przy małym napięciu zasilania na poziomie 30V ze szczytu uzwojenia zauważyłem syczące iskierki. Drobna korekta częstotliwości i przy tym samym napięciu wartość płynącego prądu zwiększyła się, ale niestety ma radość nie trwała długo bo z boku cewki buchnęło ogniem :).

Rys. 21 Przebicie pomiędzy uzwojeniem pierwotnym i wtórnym.

Prowizoryczne zabiegi zawsze mszczą się bezlitośnie, układ wpadł w rezonans i napięcie w uzwojeniu wtórnym wzrosło na tyle, że przebiło wyładowanie do uzwojenia pierwotnego. Na szczęście oprócz przypalenia uzwojeń w elektronice nic się nie stało, odrobina izolacji i można było znów załączyć zasilanie, jednak na znacznie niższym napięciu - ok 20V.

Rys. 22 Pierwsze wyładowanie wysokiego napięcia przy bardzo niskim napięciu zasilania 15V.

Przy niskim napięciu zasilania na złączu wysokiego napięcia nie następują wyładowania samoistne do powietrza, jednak zbliżenie uziemienia na ok. 1 cm powoduje zapalenie się z trzaskiem wyładowania plazmowego, jednak nie przypomina ono takich łuków wysokiego napięcia, jak przy niskich częstotliwościach. Nie obserwowałem charakterystycznych dla niskich częstotliwości wygiętych łuków a zapala się coś w rodzaju spłaszczonej baryłki.

Rys. 23 Wyładowanie wysokiego napięcia wysokiej częstotliwości

Takie wyładowanie nie ma też charakterystycznych punktów emisyjnych na elektrodach, po zapaleniu możemy przemieszczać elektrodę a łuk plazmowy zachowuje praktycznie niezmieniony kształt, przypomina małe jajeczko, jak piorun kulisty. Dopiero oddalenie elektrody powoduje gaśnięcie łuku z trzaskiem. Jednak nie zbudowałem tego układu by podziwiać dziwne i nietypowe wyładowania. Zresztą te wyładowania mogą doprowadzić do przepalenia uzwojenia bo już po chwili zrobiło się ono dość gorące. Pora spróbować zrobić plazmotron.

Rys. 24 Wyładowanie koronowe w helu pod ciśnieniem atmosferycznym.

Pierwszą wykonaną próbą byłą jonizacja helu pod ciśnieniem atmosferycznym w szklanej rurze. Na zewnątrz nawinąłem siatkę miedzianą podłączoną do uziemienia a do wewnątrz wprowadziłem drut podłączony do zbudowanego generatora. Jak widać na powyższym zdjęciu wewnątrz rurki gaz zajarzył się, są to tzw wyładowania koronowe, specyficzny rodzaj wyładowania elektrycznego. Na pierwszy rzut oka dziwna sytuacja bo przecież obie elektrody oddzielone są szklanym izolatorem. Jednak wyładowania koronowe zachodzą właśnie na powierzchni izolatorów wewnątrz których jest źródło wysokiego potencjału elektrycznego. Gradient potencjału na powierzchni izolatora jest na tyle wysoki by wywoływać jonizację gazu, lecz na tyle niski by nie doszło do przebicia lub zapalenia łuku. Obojętne cząsteczki gazu w silnym polu elektrycznym zostają zjonizowane, teraz na te naładowane jony działa znów silne pole elektryczne i rozdziela te ładunki co zapobiega rekombinacji, to pole nadaje też ładunkom energię kinetyczną. Duży stosunek ładunku elektronu do jego masy sprawia, że elektrony są rozpędzane do znacznie większych prędkości niż jony dodatnie. Rozpędzone elektrony zderzają się z kolejnymi atomami gazu, wybijając z nich kolejne elektrony i dochodzi do takich serii lawinowych, co wzmaga jonizację.

Rys. 25 Wydmuch plazmy helowej z obszaru wyładowania koronowego.

Dzięki temu, że jony dodatnie i elektrony poruszają się z różnymi prędkościami i znajdują się w szybkozmiennym polu elektrycznym bardzo trudno jest im rekombinować, czyli powracać do swojej obojętnej formy. Dzięki temu, jeśli do obszaru wyładowania będziemy wdmuchować gaz to ta plazma "zostanie wypchnięta" na zewnątrz tworząc taki jęzor plazmy na którym nam właśnie zależało.

Rys. 26 Użyteczny jęzorek aktywnej plazmy.

Rys. 27 Użyteczny jęzorek aktywnej plazmy.

Plazmotrony z wydmuchem zjonizowanego gazu są bardzo powszechnie stosowane w tzw. przecinarkach plazmowych, które służą do cięcia i wypalania elementów z nawet bardzo grubych tafli metalu. Jednak tam mamy do czynienia z plazmą termiczną czyli takim rodzajem plazmy, która powstaje w wyładowaniu łukowym. Powstaje ono między dwiema elektrodami z niewielką różnicą potencjału jednak podłączonymi do zasilania o bardzo dużej wydajności prądowej. Taka plazma może mieć temperaturę sięgającą powyżej 3000 st. Celsjusza. Nasza plazma z nazwy i dosłownie jest niskotemperaturowa, można w nią bez obaw włożyć palec i poczujemy jedynie delikatne ciepło i mrowienie.

Rys. 28 oddziaływanie strumienia plazmy na tworzywo sztuczne.

Na powyższym zdjęciu pokazałem w jaki sposób może odbywać się obróbka powierzchni tworzywa sztucznego strumieniem aktywnej plazmy niskotemperatórowej. Plazma jest zimna więc nie dochodzi do żadnych podtopień, deformacji czy wypalania, na pierwszy rzut oka nic kompletnie się nie dzieje. Jednak pamiętajmy że mamy do czynienia z bardzo aktywnym, zjonizowanym gazem. Teraz jest to czysty argon, jednak jeśli do gazu dodamy bardziej aktywne gazy np. tlen, czy metan w odpowiednio dobranych proporcjach możemy czynić naprawdę bardzo ciekawą chemię na powierzchni materiałów. Nawet taka sama plazma powstała ze zjonizowanego argonu ma szereg bardzo ciekawych właściwości, stosuje się ją np. do oczyszczania powierzchni z zabrudzeń organicznych czy do dezynfekcji, odkażania zainfekowanych ran.

Rys. 29 Masowy kontroler przepływu gazu GSC-B9SS

Jeśli teraz do gazu nośnego którym jest argon zaczniemy dodawać inne gazy procesowe w odpowiednich ilościach możemy utrzymać narzędzie do wszelakich zastosowań, dzięki temu, że ten mały i niepozorny strumyczek plazmy będzie oddziaływał na materiał zarówno fizycznie jak i chemicznie. Jeśli dodamy do gazu procesowego odpowiedniej ilości tlenu to po zjonizowaniu gaz będzie zawierał wolne rodniki tlenowe o bardzo silnych właściwościach utleniających. Jeśli dodamy np. sześciofluorku siarki, gaz będzie zawierał niezwykle agresywne rodniki fluorowe, które mają niezwykłe zdolności bardzo głębokiego trawienia związków krzemowych, np. czystego krzemu do produkcji procesorów lub np. ogniw fotowoltaicznych. W procesie powstaje lotny czterofluorek krzemu SiF4, który jest odbierany z układu.  Na zdjęciu 29 pokazałem urządzenie, które stosuje się do bardzo precyzyjnego dozowania gazów do układu. Jest to masowy kontroler przepływy gazu, element który zarówno mierzy przepływ masowy (niezależnie od temperatury i ciśnienia), ale także za pomocą wbudowanego zaworu iglicowego dokonuje regulacji w oparciu o ten zmierzony przepływ rzeczywisty.

Rys. 30 Zespół masowego mieszacza gazów procesowych firmy SEMPA.

Na powyższym zdjęciu prezentuję taki przykładowy zestaw dozujący argon z dodatkiem wodoru do jakiegoś procesu plazmowego. Mamy tam regulatory ciśnień gazu, filtry, zawory, masowe kontrolery przepływu i sterowane pneumatycznie zawory wylotowe. My do naszego eksperymentu również budujemy taki mieszacz, który będzie mieszał argon z pewną ilością tlenu i może innych gazów, by zrobić z powierzchnią tworzywa sztucznego to, co klient normalnie robił w komorach próżniowych. Być może będę mógł pochwalić się wynikami, jednak na obecną chwilę mogę pokazać jedynie naszą pierwszą prototypową głowicę.

Rys. 31 Eksperymentalna głowica plazmowa.

Jak się w pracach eksperymentalnych okazało, by na powierzchni tworzywa otrzymywać jednorodne modyfikacje należy zapewnić jednorodny posuw głowicy na całym obszarze tak, by przy zastosowaniu stałych parametrów plazmy zapewnić identyczny czas kontaktu z plazmą. Trudno było by do zrobić plazmą punktową więc zaczęliśmy pracę nad jakimś szerokim strumieniem. Powyżej pokazałem jeden z pierwszych pomysłów, który nie specjalnie się sprawdził, ze względu na brak jednorodności strumienia plazmy.

W tym opisie na razie nie mogę pokazać nic więcej, ze względu na fakt, że prace przeprowadziliśmy na zlecenie. Nie przedstawiamy też szczegółowych rozwiązań konstrukcyjnych umożliwiających bezproblemowe wykonanie komercyjnej wersji urządzenia. Zauroczony możliwościami plazmy niskotemperaturowej chciałem Państwu zaprezentować podstawowe informacje z nią związane. Mam nadzieje, że w przyszłości będę mógł Państwu pokazać ją w konkretnych zastosowaniach.